Drugi Europejski Kongres Psychoanalizy (PIPOL 6)
Po Edypie
Rozmaitość praktyki psychoanalitycznej w Europie
„Po Edypie? » Co to takiego znaczy?
To, że świat nie jest już taki, jaki był: Ojciec przestał epatować. Jego funkcja się przeżyła; została spluralizowana, zniwelowana. Kto dzisiaj jeszcze pamięta o sile jego zakazów, o szacunku, jaki wzbudzał, o wzniosłości jego ideałów? Dziś nie udziela się mu żadnego kredytu zaufania a priori. Musi on nieustannie wykazywać się, i to raczej w działaniu niż w mówieniu. Jouissance z trudem poddaje się regulacji. Kontrola i nadzór, sprawowane przez współczesnego mistrza, nie mają nic wspólnego z tym, czym był autorytet ojca. Ubolewa się nad tym i usiłuje pochwycić jouissance przy pomocy narzędzi zapożyczonych z nauki, a w najgorszych przypadkach z oszalałego scjentyzmu, idącego ręka w rękę z niczym nieskrępowanym kapitalizmem.
Wdał się Pan w socjologię ojca. Tymczasem Edyp jest pojęciem psychoanalitycznym; to cały aparat!
Istotnie, przez długi czas Edyp był jedyną busolą psychoanalizy. Wskazywał on, w formie kompleksu, na pewną patologię. Jednocześnie był wzorcem przebiegu „normalnego » u neurotyka, podczas gdy u psychotyka jawił się w modalności radykalnego braku, dziury, wykluczenia. Psychoanaliza orientacji lacanowskiej pozwala nam rozszerzyć klinikę dalece poza owo edypalne odniesienie, by objąć przypadki, które na to odniesienie są poniekąd obojętne. Najnowsze przyczynki J.-A. Millera, wywodzące się z ostatniego nauczania Lacana, umożliwiają przekroczenie tego edypalnego standardu, żeby uchwycić szkielet, węzeł, jaki podmiot sobie stworzył po to, aby stawić czoło swojej egzystencji, zmierzyć się z jouissance, która wzięła się z przygodnego spotkania znaczącego i ciała: to krańcowy punkt pojedyczości, którą my nazywamy Jeden całkiem sam [l’Un tout seul].
Jeszcze jeden wysiłek proszę Państwa; bądźcie bardziej konkretni…
Wszelkiego rodzaju uzależnienia, zaburzenia z serii „dys-« (-leksji, grafii, kalkulii, ortografii,…), zaburzenia typu hiper– (-seksualności, aktywności), zaburzenia adaptacyjne, zaburzenia osobowości: antyspołecznej, z wysokim potencjałem intelektualnym… otóż wszystkie te hipernowoczesne zaburzenia świadczą o wzniesieniu do zenitu jouissance, która nie ulega resorbcji w obrębie struktury. Mamy wciąż do czynienia z jakimś za dużo: za dużo spożycia, za dużo pobudliwość, za dużo inteligencji, za dużo anty-, za dużo przyjemności… To gubienie miary świadczy zarazem o tym, że fallus utracił swoją siłę. Zauważmy, że – nadawane tym zbiorowościom bytów mówiących – nazwy w rodzaju„hiper » i „dys » stanowią za każdym razem jakąś próbę sklasyfikowania podmiotów nie w oparciu o ich konstrukcje symboliczne, lecz wychodząc od jouissance, która je łączy. Ta potrzeba ujmowania rzeczy od strony jouissance nie umyka rzecz jasna uwadze psychoanalizy orientacji lacanowskiej – ale działa ona dokładnie w odwrotnym kierunku: celuje w to, co w jouissance każdego jest dla niego całkowicie niepowtarzalne, bez jakiejkolwiek wspólnej miary z jouissance kogoś innego. Wyciągając wszystkie konsekwencje logiczne z Jednego całkiem samego powiemy, że istnieje tyle klas, ile jest przypadków.
Więc jak to jest z różnicą płci Po Edypie?
Zniwelowanie funkcji ojcowskiej pociąga za sobą zniwelowanie fallusa, który nagle traci swoją funkcję operatora różnicy płci. Świadczy o tym szereg fenomenów współczesnej cywilizacji: gender studies, małżeństwo, które będąc wyrwanym ze sfery religii ewoluuje w kierunku kontraktu i gwiżdże sobie z różnicy płci, chirurgia, która umożliwia wprowadzenie do realności fantazmatycznych pozycji podmiotu… Busola falliczna utraciła swój blask i operatywność, a posiadacze penisa nie wiedzą już, co począć z tym narządem, który przeszkadza im, odkąd stał się realny. Poobserwujcie chłopców i dziewczynki w szkole, a zobaczycie, że dziewczynki z dużo większą łatwością poruszają się w logice nie-cała/nie-każda [pas-tout]. Przyszłość należy do kobiet.
Czy nie będzie konieczne przeprowadzenie prac renowacyjnych, aby restytuować ojca?
W żadnym wypadku! Po pierwsze dlatego, że to niemożliwe. Po drugie dlatego, że angażowanie się w sprawy skazane na niepowodzenie rodzi frustrację. Zresztą ci, którzy wciąż jeszcze marzą o odrestaurowaniu ojca, popadają w tę czy inną formę fundamentalizmu. Nie. Nie ma mowy o wskrzeszaniu wczorajszego świata. Chodzi raczej o spojrzenie prosto w oczy takiemu światu współczesnemu, jakim on jest, i o dostosowanie naszej praktyki do ery Po Edypie.
Jak analityk działa Po Edypie?
Działa! Wychodzi ze swojego gabinetu, nie pozostaje dłużej w konspiracji. Miesza się do polityki, wtrąca się w „socjal », wchodzi w instytucje zajmujące się zdrowiem psychicznym, monituje urzędników, aby na nowo pozyskiwać dla podmiotu szacunek Innego. Nade wszystko zaś, w swojej praktyce, zaprawia się do tej bezpośredniej konfrontacji z jouissance, która nie przechodzi już przez symboliczne pośrednictwa, jakie do jej dyspozycji stawiał niegdyś Edyp. Interpretację w imię ojca – tę, która nadaje sens – zastępuje on nowym manewrowaniem jouissance Jednego całkiem samego, mianowicie tą, która jest zafiksowana w ciele. Analityk, który był deszyfratorem nieświadomości, staje się pragmatykiem, który poprzez obecność swoją i swojego ciała konwersuje, zawiązuje, odwiązuje, poluzowuje, konsoliduje… To majsterkowicz operujący bardziej na nieświadomości realnej, która jest, niż na nieświadomości przeniesieniowej, która wie.
A czy ja jestem po Edypie?
Subiektywnie rzecz biorąc, nigdy się do końca nie jest. To pewien horyzont. W każdym razie, psychoanaliza orientacji lacanowskiej ma do swojej dyspozycji bardzo sprawną busolę do nawigowania w tejże strefie Po Edypie. Busolę zwaną passe. Chodzi o strefę, do której dociera się po tym, jak podmiot przebył pewien szereg konstrukcji, które służą mu jako obrona przed realnym: to identyfikacje, fantazmaty, ideały i ich powtarzalne efekty (co należy odróżniać od nałogów) w codziennym życiu: emocje, popisy brawury, podłości, porażki, niepotrzebne konflikty, lęki, przejścia do czynu… Słowem – wszystko to, co ludzkie. W tej strefie poza ekranami jest tylko popęd i poza sensem [hors-sens]. Praktyk może się uczyć od tych, którzy penetrują ową strefę wyjścia poza-passe [outrepasse], aby zmierzać do pewnego wymiaru koniecznej inwencji dla kliniki tych podmiotów, którym edypalny standard nie daje jakiejkolwiek skutecznej orientacji.
Czuję niedosyt!
Drugi Europejski Kongres Psychoanalizy będzie okazją, żeby dowiedzieć się o tym czegoś więcej. Podejmiemy na nim konsekwencje ery Po Edypie i podyskutujemy o rozmaitości praktyki psychoanalitycznej w Europie. Bo przecież po przekroczeniu standardu edypalnego pomysły muszą być siłą rzeczy zróżnicowane. Ta rozmaitość obejmuje skądinąd także pewien wymiar polityczny. EuroFederacja Psychoanalizy ma swoje oddziały w różnych krajach, w których mówi się różnymi językami i które różnią się między sobą pod względem kulturowym. Każdy praktyk kierowany psychoanalizą dostosowuje swoją praktykę do kontekstu, w którym pracuje, nie idąc przy tym na żadne ustępstwa, jeśli chodzi o jedność psychoanalizy. Na tym Kongresie naszkicujemy mapę Europy, wychodząc od tego, co specyficzne dla praktyki psychoanalitycznej jej poszczególnych regionów.
Gil Caroz
Dyrektor Kongresu
EuroFederacja Psychoanalizy
Przekład: Jacek Waga
współpraca: Janusz Kotara